WOJCIECH SIEMION - WSPOMNIENIA

Barbara Kasper-Siemion - druga żona Wojciecha Siemiona i osoba , która we współpracy z Mszczonowskim Ośrodkiem Kultury dba o organizację Mazowieckiego konkursu Przyjaciół Słowa im. Wojciecha Siemiona, - zachęciła mnie, abym opowiedziała o mojej współpracy z Wojciechem Siemionem, przy wydawaniu jego książek. Zatem podczas tegorocznego Mazowieckiego Konkursu Poetyckiego im. Wojciecha Siemiona zwróciłam się do uczniów szkół współpracujących z Mszczonowskim Ośrodkiem Kultury, autorów nadesłanych na konkurs wierszy Na początek ponownie pogratuluję wam, waszej pracy przy tworzeniu wierszy na tegoroczny konkurs. Jego temat "Słowo określa człowieka" jest istotny. Wasze słowa ułożone w małe utwory poetyckie mówią też o was. O waszym stosunku do drugiego człowieka, o waszych marzeniach, o waszych smutkach i radościach. A w przyszłości, nawet jeśli zarzucicie tę drogę twórczą, wiersze mogą wam przypomnieć, że potrafiliście znaleźć taki ciekawy i ładny sposób wyrażenia siebie.

Pokażę wam teraz jak mali bracia Siemionowie tworzyli swoje książki od najmłodszych lat. Ich ojciec, a mój dziadek, Mikołaj Siemion, kiedy zakończył swój udział w walce w legionach o wolną Polskę, przystąpił do tworzenia szkoły. Najpierw w rodzinnym Ratoszynie na Lubelszczyźnie a potem w Krzczonowie, gdzie został kierownikiem szkoły. Przez lata pracy gromadził książki do biblioteki domowej. Mój ojciec, Leszek (czwarty z siedmiu synów Mikołaja), uważał, że książki były metodą wychowawczą w jego rodzinnym domu. Mikołaj Siemion zawsze powtarzał synom, że w przyszłości każdy ma napisać jedną swoją książkę. I młodzi Siemionowie od wczesnego dzieciństwa pisali swoje książki. Oto skany okładek książeczek mojego ojca Leszka i jego młodszego brata Wojciecha. Na jednej z okładek jest data - 1938 rok. Wówczas mój ojciec miał 12 lat a Wojciech - lat 10. Ja z sympatią oglądam ich pierwsze prace. Pisali ładnym, równym pismem i sami ilustrowali to co pisali. Po wojnie każdy z żyjących po wojnie braci napisał po kilka dorosłych książek, wnosząc własny dorobek twórczy do polskiej kultury. Wojciech, znakomity aktor i recytator polskiej poezji pozostawił po sobie duży dorobek. Wojtek był wspaniałym człowiekiem. Pełen twórczej energii, bardzo pracowity, zawsze uważny w stosunku do ludzi, których spotykał. Dobrze zapamiętywał ich nazwiska, umiał ocenić kim są i na co ich stać. Miał pasję odkrywcy znaczeń utworów, które znał. Kolejną pasją była chęć przekazania swych odkryć poetyckich, malarskich, muzycznych wszystkim chcącym go słuchać. Dzieciom i dorosłym. Chciał zarazić swą pasją innych. Ja w swoim myśleniu o spotkaniach w Petrykozach zawsze przypominałam sobie słowa Wyspiańskiego "Teatr swój widzę ogromny/ wielkie powietrzne przestrzenie...". Bo z Petrykoz Wojciech oddziaływał na cały kraj. Ze wszystkich stron przybywali twórcy, artyści i zwykli zjadacze chleba. Wszyscy odwiedziny w Petrykozach odbierali jak święto niezwykłej wagi. Każdy otrzymywał wspaniałe dary duszy i serca Wojtkowego. I ja przez całe życie byłam pod wielkim wpływem mego stryja, byłam pełna podziwu dla niego i zachwytu dla jego umiejętności przekazania tekstów poetów z podkreśleniem sensu słów. Propozycja współpracy przy jego książkach była dla mnie radością. Wojciech Siemion pisał z wielką pasją "Lekcje czytania", w których przekazywał swą wiedzę o wersyfikacji i wpływie jej na znaczenie wierszy polskich poetów. Pisał także książki związane z ważnymi według niego wydarzeniami. W Petrykozach miał za sąsiadów małżeństwo Joanny Kasperskiej, aktorkę - i jej męża Andrzeja Sadowskiego, scenografa. Kiedy umarł prof. Andrzej Sadowski, Wojciech zwrócił się do mnie: - Joasia z Józkiem (Józef Pless jest poetą, napisał też książkę o Wojciechu Siemionie) szykują dużą rzecz o profesorze. Ale zanim zrobią, to my szybko przygotujemy książeczkę o Andrzeju -. I powstała śliczna, serdeczna książeczka pt. "Sąsiad sąsiadowi". Niestety Wojciech już jej nie ujrzał; wyszła z drukarni tuż przed jego pogrzebem. W roku 2010, przygotował jeszcze kilka książek. m.in. "Fortepian Szopena" Norwida i "Wiersze, które pomogły mi żyć".

A moja współpraca być może zaczęła się od wspomnienia o Piwce, Jadwidze, zmarłej wówczas pierwszej żonie Wojciecha. Napisałam i Wojtek przyjął dobrze moje wspomnienie. I zdumiało go, że tak dobrze zapamiętałam z lat dziecinnych atmosferę mieszkania państwa Gałkowskich, rodziców Piwki. Wkrótce zbliżało się Wojtkowe 80-lecie i Wojtek chciał z tej okazji wydać książkę o Aleksandrze Wacie, w cyklu swoich "lekcji czytania". Poprosił, bym pomogła w jej przygotowaniu. Chętnie się zgodziłam. Z Wojciechem lubiliśmy się i rozumieliśmy od zawsze. Sam był zawsze bardzo dobrze zorganizowany, pracowity nadzwyczaj, ale potrafił być wyrozumiały dla moich niedoskonałości. Ja wprawdzie wiedziałam, że nie zawsze potrafiłam zrobić wszystko tak dobrze, jak bym sama chciała, Wojciech jednak nie krytykował za dużo. W ogóle w stosunku do otaczających go osób odnosił się z szacunkiem i z niezwykłą umiejętnością wydobywał z nich to co najlepsze. Często sami siebie zaskakiwali. Potem przygotowywałam do druku kolejne książki. Czasem dbałam o zachęcenie do współpracy innych członków rodzin. Kiedy Wojtek przygotowywał książkę "Dar siódmy rodzinny" zapytał mnie znienacka: - "Czy już poprosiłaś Zenka? (Zenek to najmłodszy z braci Siemionów) - O co? -zapytałam - Żeby coś napisał - odparł Wojtek. To była bardzo ważna książka. Wojciech prezentował w niej prace malarskie i graficzne Mieczysława Majewskiego, prywatnie męża siostry Jadwigi Siemion. Prace Mieczysława Majewskiego ilustrował wybranymi przez siebie wierszami. Wszystko łączyła tematyka II wojny światowej.

Przy tej okazji Wojciech chciał dać osobiste wspomnienia członków rodziny, związane z wojną. Zenek, czyli Ignacy Zenon Siemion, profesor zwyczajny chemii, był najmłodszym bratem Wojciecha. I miał dobrze w pamięci wojenne rządy Wojciecha. Starsi czterej bracia walczyli w partyzantce, niektórzy już zginęli. Wcześniej zginął w Oświęcimiu ojciec. Matce na gospodarce pomagała trójka najmłodszych: Wojtek, Staszek i Zenek. Wojtek kierował pracą, dosyć dużo od młodszych braci wymagając. Bracia trochę mieli mu to za złe. Dlatego to ja miałam poprosić Zenka. Poprosiłam. Przezwyciężyłam opór najmłodszego stryja i otrzymałam piękne wspomnienie o nauce konspiracji. Kiedy 1 września 1939 roku siedmioletni Zenek poszedł do szkoły, dowiedział się, że nie ma lekcji, bo jest wojna. I potem Zenek opisał wojnę i konspirację, której uczył się będąc małym przecież chłopcem. Poprosiłam też Pawła, syna nieżyjącego już wówczas Staszka Siemiona, napisałam i ja swoje wspomnienia, i dałam tekst mojego ojca, który w wielu książkach opisał wojnę na Lubelszczyźnie. Na specjalne życzenie Wojciecha odszukałam w lubelskich bibliotekach wiersz najstarszego z braci Siemionów, Maksymiliana. Wiersz ten, Maks napisał jako uczeń lubelskiego gimnazjum im. Hetmana Jana Zamojskiego, dla uczczenia Piłsudskiego i uczczenia swego ojca, legionisty. W tej książeczce są też wspomnienia Barbary Majewskiej i piękny tekst Barbary Kasper - Siemion o wojennej poezji Władysława Broniewskiego. Wydałam także małą antologię pt "Wiersze, które pomogły mi żyć", którą Wojciech Siemion szykował na ważną dla niego i całej naszej rodziny uroczystość: - nadanie imienia Mikołaja Siemiona gimnazjum w Krzczonowie. Uroczystość odbyła się w czerwcu 2010 roku. Zgromadziła licznie mieszkańców Krzczonowa, uczniów szkoły i rodzinę Siemionów z całego kraju. Wojciech nie dożył tego wydarzenia. A tak bardzo się do tego szykował. Planował kogo z ważnych dla niego osób należy zaprosić, i jakie organizacje. Tu w pomysłach prześcigaliśmy się; Wojciech wymieniał istotne dla Krzczonowa organizacje; związek kombatantów, ja dodawałam przedstawicieli OSP, Wojtek dodawał harcerzy, ja żołnierzy. Bardzo dobrze nam to szło i ja dodałam: - a na koniec ogłosimy Cię prezydentem Polski. Oboje się roześmieliśmy. Wiedziałam jak bardzo Wojtkowi zależało, aby to była piękna uroczystość. I to było naprawdę wspaniałe wydarzenie. Niestety już bez Wojciecha. Jeszcze tylko powiem o uroczystości w Muzeum Narodowym na Zamku w Lublinie, w październiku 2009 roku. Tu obecna Barbara towarzyszyła Wojciechowi, swojemu mężowi. Byłam także. Zamek w czasie wojny był więzieniem dla Polaków. Muzeum Auschwitz prezentowało Księgi pamięci poświęcone ludziom wywiezionym przez Niemców z Lubelszczyzny, uwięzionych i skazanych na śmierć w tym obozie. W obozie w Auschwitz zginął także Mikołaj Siemion, po rocznym przetrzymywaniu go w więzieniu na lubelskim Zamku.

Uroczystość związana z prezentacją Ksiąg Pamięci - to była dla Wojciecha bardzo trudna chwila. W wielkich emocjach Wojciech wystąpił i opowiedział, jak jeden ze współwięźniów Mikołaja na Zamku wspominał jego ojca. Skatowany podczas przesłuchań Mikołaj, wrzucony do celi, kiedy gaszono światła, mówił wiersze. To było bardzo ważne dla współwięźniów. Podtrzymywało ich ducha i wiarę w zwycięstwo. Wśród tych wierszy opowiadający o tym, zapamiętał koncert Jankiela, z "Pana Tadeusza". Wojciech podczas uroczystości poświęconej więźniom lubelskiego Zamku i ofiarom obozu Auschwitz, recytował ów koncert. Otrzymałam później nagranie z tamtego dnia. Podczas uroczystości podsumowującej konkurs przekazałam nagranie na ręce pani dyrektor, Grażyny Pływaczewskiej, by zachowała je w prowadzonym przez siebie Mszczonowskim Ośrodku Kultury.

Monika Siemion

.

"> "> "> ">