PISMACZKA CZYLI KTO?

Z rocznym opóźnieniem dotarła do mnie czwarta książka red. Hanny Pawłowskiej, zatytułowana „Pismaczka”. Nie mogę, niestety, stwierdzić, że to jej najnowsza publikacja, bowiem w tzw. międzyczasie ukazała się kolejna „Sekrety Kazimierza Dolnego” wydana w bestsellerowej serii łódzkiego Domu Wydawniczego „Księży Młyn”, o czym na łamach naszego portalu już pisaliśmy.

Termin pismaczka jest żeńskim odpowiednikiem męskiego pismak. A co on oznacza? W „Słowniku frazeologicznym języka polskiego” Stanisław Skorupka go nie uwzględnił. Ale już w „Małym słowniku języka polskiego” pod redakcją tegoż językoznawcy oraz Haliny Auderskiej i Zofii Łempickiej możemy przeczytać, że pismak to wyrażenie pogardliwe, znaczy „marny, nieudolny pisarz, literat, a zwłaszcza dziennikarz” Podobnie określono ten wyraz w „Słowniku języka polskiego” wydanym przez PWN w 2007 r. zauważając, iż „pismak to marny dziennikarz lub marny pisarz. Słowo używane z lekceważeniem”.

Ale nie dajmy się zwieść Hannie Pawłowskiej tym przekornie, a może prowokacyjnie wybranym tytułem. „Pismaczka” to książka autobiograficzna, w dużej mierze egocentryczna, kreśląca losy autorki świadomej swych dziennikarskich dokonań od narodzin w wyjątkowym roku, jak zaznaczyła, /O roku ów! kto ciebie widział”… etc – chciałoby się zacytować wieszcza/ po kres etatowej pracy dziennikarskiej na Ziemi Płockiej i nie tylko. Przeszło pół wieku w ponad 50 odsłonach. Napisana z dystansem do rzeczywistości, ze swadą, potoczyście i nie przeciążona faktami, a ujmująca sympatią względem osób, które stanęły na jej zawodowej drodze. Jako dziennikarka prasy lokalnej, przez pewien czas także red. naczelna, na co dzień spotykała się z przedstawicielami miejscowego establishmentu i nie tylko. Okresowo los połączył ją zawodowo z Waldemarem Pawlakiem, który niebawem został premierem. I ukazała innego Pawlaka niż znanego z TVP sztywniaka, w tym sprawnego komentatora parlamentarnego.

Książka zasługuje na uwagę czytelników śledzących życie społeczno-polityczne i jego kulisy, bo tym wiele uwagi poświęciła autorka, czyniąc je niemal pierwszoplanowymi. Warta jest uwagi marzących o dziennikarstwie, a także wyg tego zawodu. Z jej lektury należy wyciągnąć praktyczny też wniosek o konieczności zachowywania dokumentacji opisywanych zdarzeń, a także własnych tekstów, które po latach mogą się przydać do rekapitulacji zdarzeń, które się opisywało na gorąco. Upływający czas z pamięci wykreśla szczegóły.

Podsumowując swoje bogate curriculum vitae i doświadczenia zawodowe, Hanna Pawłowska w przedostatnim akapicie przywołała słowa znakomitego satyryka i założyciela kabaretu Dudek Edwarda Dziewońskiego, że „jedyne życie, jakie ma sens, to życie towarzyskie”.

A mnie po dotarciu do ostatniej kropki, przyszły na myśl słowa wieszcza: „I ja tam z gośćmi byłem /byłam/, miód i wino/ nie tylko/ piłem /piłam/, A com widział /widziałam/ i słyszał/am/, etc… /Woy/

.